Poniżej prezentujemy fragmenty e-maili, które otrzymaliśmy od rodziców:
Cud na przejściu.
Podziękowania składam na ręce naszych Senseiów pracujących z dziećmi. Dziękuję, że moje dzieci kochają te treningi i biegają na nie z przyjemnością. :)
Nauka nie poszła w las. A oto dowód... Mój nastolatek (13lat) wracał w poniedziałek z treningu. Było ciepło, piękna wiosna, jechał na hulajnodze. Przejeżdżał przez jezdnię na pasach jako ostatni z grupy ludzi, światła były w tym miejscu wyłączone - awaria. Na drugą stronę jezdni nie dotarł, potrącił go rozpędzony już tramwaj. Kochani, stał się cud. Pomimo tego, że miał całe ciało poobijane i pozdzierane w niektórych miejscach (krótki rękaw), głowy nawet nie pobrudził :).
Cud Boży! Żyje i jest cały! Powiedział mi później, że sensei zawsze mówi podciągać głowę do klatki piersiowej!
Wygląda, że ma już wyrobiony odruch! Było głośno w internecie o tym wypadku. Ja chciałam jednak napisać jak sprawa wyglądała z naszej obserwacji!
Pozdrawiam serdecznie!
Witaj!
W ostatnią sobotę podczas naszego rodzinnego spaceru wydarzyło się coś co wg mnie warto opisać.
Wracaliśmy już z przechadzki. Syn był już zdecydowanie zmęczony, ale jak to bywa u siedmiolatków nadal brykał.
W pewnej chwili potknął się i "wpadł w poślizg". "Gleba pewna ..." pomyślałem. No i faktycznie padł, tyle że w ostatnim fragmencie ten upadek jakoś się zmienił.
Jeszcze niedawno "gleba" kończyła się padem płaskim i wstawaniem "na czworaki". Tym razem syn potoczył się i wstał - jednym, płynnym ruchem. Być może to tylko zbieg okoliczności ale ...
... od początku roku szkolnego syn uczestniczy w zajęciach sekcji aikido dla dzieci.
Może to naiwność z mej strony, ale wydaje mi się, że jednak "coś jest na rzeczy" ...
Pozdrawiam